“KOŃ NA RECEPTĘ” – RECENZJA 3

Jagoda, rozpieszczona dziewczynka z miasta lubi markowe ciuchy, zagraniczne wakacje, dobry sprzęt. Kolejne wakacje musi jednak spędzić na wsi, w Dąbrówce, gdzie nie ma Internetu, sklepów, a piękne ubrania brudzą skaczące psy. Ale czy wakacje na wsi okażą się nudą? Wujek z ciocią mają kilka koni i to dzięki nim życie Jagody powoli zaczyna się zmieniać i przewartościowywać. Dziewczynka poznaje tam nowych przyjaciół, grupę dzieci, które za możliwość darmowej przejażdżki dbają o konie i pomagają w zajęciach z grupą niepełnosprawnych dzieci. Jagoda widzi, że rehabilitacja z pomocą koni- hipoterapia pomaga chorym dzieciom. Tytułowy koń na receptę – Szogun faktycznie przepisywany jest przez lekarza, jako świetne lekarstwo. Między podopiecznymi, a zwierzętami tworzy się specyficzna więź. Niestety pojawia się duży problem: poprzednia właścicielka Szoguna chce go odebrać. Wujostwo nie chcąc stracić wyjątkowego konia musi zapłacić. Ale skąd wziąć wymaganą kwotę? Wszyscy szukają rozwiązania w tej dramatycznej sytuacji. Mają niewiele czasu. Dzieci zbierają jagody i grzyby, które później sprzedają, rozbijają swoje skarbonki, ale to wszystko za mało. Na jaki pomysł wpadną? Czy uda im się wykupić Szoguna? Jak poradzą sobie z przeciwnościami losu? Na pewno pomaga im przyjaźń, wspólny cel, a przede wszystkim miłość do koni.

„Koń na receptę” to piękna, wzruszająca opowieść nie tylko dla tych, którzy kochają konie. To historia o wielkiej sile przyjaźni, o miłości pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. Miłości, która leczy i pomaga.

Polecam!

Iwona Kalemba